Kolejna część serii z cyklu Milan Fashion Week. Nie będzie wazeliny, bo to ciężka branża. Rozprawiając się nad tematem pokazu i innych atrakcji dojdziemy do wniosku, że wszystko w koło jest fajniejsze niż ubrania w kwiatki i kolczyki z Murzynkami ( pryp. red. nawiązanie do pokazu Dolce&Gabanna). Do wszystkich, kto myśli, że cały dzień na pokazach to forma relaksu to spróbuję udowodnić, że to walka.Nawet bitwa. Bitwa na stylizację.
Pytanie podstawowe czy naprawdę pokazy są najważniejszą sprawą na Fashion Weeku?
Ktoś mógłby spytać, ale cóż to za pytanie retoryczne, wiadomo, że tak. I nie ma dyskusji, a jednak... nie spotkamy ogromniastej ilości informacji prasowych o tym co Armani, Fendi chcieli nam powiedzieć poprzez tą czy inną kolekcję.
Kreatorzy mody definitywnie wyznaczają trendy, ale ci co się interesują się modą zdobędą informację od razu w Internecie i za chwilę i tak Zara wypuści podróbki. Nieubłaganie dosięgnie każdego co się przyjęła a co nie czy to na bazarze czy w H&M.
Są jednak informację dużo ciekawsze i bardziej przyziemne. To nie modelki o boskim ciele tworzą ciekawy temat rozmów, nie materiały z paryskich targów materiałów, tylko .. LUDZIE !
Nic bardziej nie tworzy lepszej otoczki medialnej niż interesujące tłumy ludzi walczące o miano OUTFIT OF THE DAY!
Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to.. chodzi o pieniądze. Wszelkie publikacje i nawiązania do pokazu zwiększa poziom rozpoznawalności marki. Czym więcej o nas piszą, postują, tagują... ( czyli o domach mody), tym więcej możemy spodziewać się zainteresowania samą kolekcją. Nie ważne, czy dyskusje rozpoczęła Anna dello Russo- stała bywalczyni pokazów, czy no-name person.
niestety tak już jest w świecie mody , dla ludzi ważne jest to by zwrócić na siebie uwagę
OdpowiedzUsuń